Opis ogłoszenia
Pamiętam jednego z moich pierwszych uczniów, sprzed dwudziestu pięciu lat. Był pełen marzeń – chciał studiować medycynę. Wiedział, że to jego droga, że to powołanie. Ale miał też strach, który powtarza się u wielu uczniów: „Fizyka i chemia są dla mnie ścianą nie do przejścia”.Usiedliśmy razem do pierwszego zadania ze stechiometrii.
On długo patrzył w kartkę, po czym westchnął i powiedział:– „Ja tego nie rozumiem. Mogę się uczyć godzinami, a i tak nie wychodzi. Może po prostu nie jestem do tego stworzony.
”To zdanie wracało do mnie przez całe lata, w różnych wersjach, wypowiadane różnymi głosami.
Słyszałem je od uczniów w Warszawie, w Krakowie, w Gdańsku, Sopocie i Gdyni. Od maturzystów w małych miastach, od kandydatów do zagranicznych uczelni. Od uczniów IB, A-Level, IGCSE , od zdających polską maturę, od przygotowujących się do egzaminów IMAT i BMAT . W różnych wersjach, w różnych akcentach – zawsze to samo.
To zdanie jest krzykiem zwątpienia. I zaskakująco często – pierwszym krokiem do zmiany.
Ale zanim jeszcze zostałem korepetytorem, sam przez lata zadawałem sobie pytanie: dlaczego jedni uczniowie osiągają niezwykłe wyniki, a inni – mimo równie ciężkiej pracy – czują, że ciągle stoją w miejscu?Czy to tylko kwestia wrodzonego talentu? Czy może szczęścia do dobrego nauczyciela?
Szukałem odpowiedzi długo. Czytałem dzieła wielkich pedagogów i filozofów – od Arystotelesa i Sokratesa, przez Herbarta i Deweya, po Kolbego. Zgłębiałem różne teorie: cykle uczenia się, modele pamięci, koncepcje motywacji. I w końcu zrozumiałem coś, co dziś jest dla mnie oczywiste: tajemnica zawsze była znana.Nie chodzi o cudowne metody ani o magiczne wzory.
Chodzi o połączenie chęci do pracy z odpowiednim prowadzeniem. Talent pomaga, ale nigdy nie zastąpi wytrwałości. A wytrwałość bez jasnego kierunku szybko gaśnie. Dlatego rolą nauczyciela jest dać uczniowi poczucie sensu i pokazać, że wiedza nie jest zamkniętą twierdzą, tylko drogą, którą każdy może przejść.
Ten chłopak, którego wspominam, zdał maturę świetnie . Dostał się na studia i dziś jest lekarzem. Do dziś pamiętam jego uśmiech, kiedy na ostatniej lekcji powiedział: „Proszę pana, myślałem, że nie dam rady. A jednak się udało.”
Kilka lat później zadzwoniła do mnie mama uczennicy. Był późny wieczór, a w jej głosie słychać było łzy. „Moja córka od zawsze była pracowita” – powiedziała. – „Ale fizyka i matematyka ją złamały. Siedzi w pokoju i powtarza, że nie da rady. Boję się, że straci szansę na medycynę.”
Na pierwszej lekcji córka siedziała cicho, ze spuszczoną głową. Nie zadawała pytań, jakby już się poddała. To był dobrze mi znany obraz – uczeń, który sam siebie przekonał, że jest „za słaby”.
Zaczęliśmy od prostych równań. Nie od trudnych wzorów, ale od logiki – od pokazania, że matematyka to nie magia, ale język opisujący świat. Gdy zrozumiała pierwsze proste zależności, w jej oczach pojawiła się iskra.Potem przyszła kolej na fizykę – krok po kroku, od ruchu prostoliniowego aż po elektromagnetyzm.Kilka miesięcy później ta sama dziewczyna trzymała w ręku wynik egzaminu IB , który otworzył jej drzwi do wymarzonego kierunku.
Jej mama zadzwoniła ponownie – tym razem ze łzami szczęścia i ulgą w głosie.
Był też Bartek – maturzysta z liceum w Gdańsku. Matematyki nie cierpiał, na chemii uczył się wszystkiego na pamięć, a fizyka była dla niego „koszmarem nie do ruszenia”.
Powiedział mi wtedy:– „Proszę pana, ja jestem humanistą. Zawsze tak było. To nie dla mnie.”
Ile razy słyszałem te słowa? Setki, a może tysiące. Ale pokazałem mu, że równanie to nie suchy wzór, tylko opowieść o tym, co dzieje się w świecie. Najpierw proste zadania. Potem arkusze maturalne. A w końcu wyniki, które zaskoczyły nie tylko jego nauczycieli, ale i jego samego. Dziś studiuje w Gdańsku kierunek, którego wcześniej się obawiał – i radzi sobie znakomicie.
Przez te wszystkie lata spotykałem uczniów bardzo różnych. Perfekcjonistów , którzy potrafili płakać, bo jedno źle zrobione zadanie odbierało im całą wiarę w siebie. Pracusiów , którzy spędzali godziny nad książkami, ale nikt nie pokazał im, jak się uczyć skutecznie. Sceptyków , którzy od progu mówili: „ja nigdy nie zrozumiem fizyki”. Cichych marzycieli , którzy chcieli studiować medycynę, inżynierię, prawo – ale bali się, że jeden przedmiot przekreśli im wszystko.
Miałem też uczniów dorosłych – informatyków, księgowych, dyrektorów wielkich firm. Ludzi, którzy odnieśli ogromny sukces finansowy, ale przychodzili do mnie na lekcje matematyki, fizyki czy teorii ekonomii, bo czuli, że kiedyś nie nauczyli się tego tak, jak powinni.
Mówili, że mają wrażenie, iż coś im w życiu umknęło . I choć na co dzień podejmowali wielkie decyzje biznesowe, w czasie zajęć siadali jak zwykli uczniowie, z zeszytem i długopisem, i chcieli uczyć się – nie dla matury, nie dla egzaminu, ale dla siebie .
Ale z drugiej strony spotkałem też uczniów, którzy mieli wszystko – i ciągle byli nieszczęśliwi. Nigdy nie zapomnę pewnego młodego człowieka. Jego ojciec dał mu w wieku dwudziestu lat samochód, mieszkanie i opłacał mu korepetycje. A on mimo to ciągle był niezadowolony. W końcu zapytałem:– „Czego panu brakuje? Przecież ma pan wszystko.”
Zrobił wtedy bardzo smutną minę, jego oczy wypełniły się goryczą. Już chciał coś powiedzieć, miał to na końcu języka… ale nagle się przestraszył i uciekł w milczenie. Wyszeptał tylko: „ Czego brakuje? ”. Ale ja w jego oczach odczytałem prawdziwą odpowiedź – brakowało mu miłości.
To była dla mnie bolesna lekcja . Bo pieniądze, prestiż i wszystkie materialne rzeczy nie zastąpią tego, co najważniejsze. Dlatego powtarzam moim uczniom i ich rodzicom: nie marnujcie swojej szansy . Jest jeszcze czas, żeby zmienić coś w życiu.
Każdy z nich miał inną historię. Jeden bał się wzorów. Inny bał się porażki. Jeszcze inny – że rozczaruje rodziców. A jednak za każdym razem, kiedy udało się przełamać ten strach, widziałem ten sam moment: nagłą pewność, że jednak się da. Że można. Że wiedza, która wcześniej wydawała się niedostępna, nagle zaczyna być logiczna i przyjazna.Bo prawda jest taka, że problem rzadko tkwi w uczniu. Najczęściej tkwi w sposobie, w jaki był wcześniej prowadzony. Zamiast tłumaczyć krok po kroku – dostawał gotowe schematy. Zamiast pokazywać logikę – kazano mu się uczyć na pamięć. Zamiast pokazać, że matematyka, fizyka i chemia to język opisujący świat, ktoś przekonywał, że to „tylko wzory”.
A przecież kiedy zrozumie się sens, bariery znikają.Dlatego moje zajęcia nigdy nie są „suchym wykładem”. To rozmowa. Wspólne rozwiązywanie problemów. Powolne budowanie pewności siebie. Na moich lekcjach nie ma złych pytań. Nie ma wstydu. Nie ma „głupich błędów”. Każdy błąd jest tylko kolejnym krokiem na drodze do zrozumienia.
Kiedy warto zacząć się uczyć?
„Matematyka jest dla geniuszy, fizyka to czarna magia, chemia to bełkot” – tak żartobliwie powiedział mi kiedyś uczeń. Siedział nad książkami godzinami, a mimo to trudno mu było coś zapamiętać. Z czasem coraz częściej czuł zniechęcenie i zaczynał tracić wiarę w siebie oraz w swoje marzenia.
Ale w jego mózgu działo się coś niezwykłego. Jak u każdego nastolatka – tysiące połączeń synaptycznych walczyło o przetrwanie. Wystarczyło, żeby ktoś pokazał mu sens i emocje, a jego umysł zaczynał się przebudowywać.Nie zaczęliśmy od wzorów.
Zapytałem: – „Co widzisz, gdy jabłko spada z drzewa?”
– „Że spada”– odpowiedział.
– „A jeśli powiem Ci, że w tym prostym ruchu ukryty jest cały wszechświat?”
To zdanie uruchomiło coś więcej niż ciekawość. Nauka przestała być zbiorem regułek – stała się historią o świecie i o nim samym. Połączenia w jego mózgu zaczęły się wzmacniać, a każdy tydzień przynosił zmianę.
Najpierw zaczął pytać, potem tłumaczyć innym, w końcu – uwierzył w siebie.
Podobne historie pamiętam z innymi uczniami. Była dziewczyna, która od gimnazjum słyszała, że „nie ma talentu do fizyki”. Z biegiem lat każde równanie wywoływało w niej lęk. Jej mózg utrwalił nie tylko złe skojarzenia, ale i reakcje fizyczne: przyspieszone tętno, blokadę myślenia.
Zanim mogłem tłumaczyć prawa dynamiki, musiałem pokazać, że fizyka to nie kara, lecz język opisujący świat
Był chłopak, który dwa lata sam uczył się reakcji redoks, zapisując je „po swojemu”. Problem w tym, że robił to źle.
Każda reakcja była jak źle zagrana nuta muzyka – powtarzana tak długo, aż stała się stylem. Odwrócenie tego wymagało ogromnej pracy, bo jego mózg zdążył utrwalić błędne ścieżki.
I uczeń, który powtarzał: „Ja i tak nigdy nie zrozumiem matematyki.” Z początku brzmiało to jak żart, ale po latach to zdanie stało się częścią jego tożsamości. W jego umyśle, jak w każdym nastoletnim, połączenia synaptyczne były jeszcze plastyczne. Ale z każdym miesiącem powtarzania tego przekonania, droga „to nie dla mnie” stawała się coraz głębsza, obudowana mieliną.
Kiedy siadaliśmy razem do zadań, musieliśmy walczyć nie tylko z treścią, ale i z murem w jego głowie.Mózg młodego człowieka – choć maleje w objętości – rośnie w jakości. Strukturalne zmiany, takie jak pruning, mielinizacja i reorganizacja sieci, wspierają rozwój myślenia abstrakcyjnego i refleksyjnego.
To fundamenty edukacji, o których pisze Immordino-Yang .
Zadzwonił do mnie kiedyś tata maturzysty. Był z polecenia – wspomniał, że córka kolegi dzięki zajęciom dostała się na medycynę.
Spytałem:
– „Kiedy ma maturę?”
– „Za dwa tygodnie.”
Wyjaśniłem spokojnie, że niestety nie mogę już przyjąć nowego ucznia. Od lat mam zasadę: nie rozpoczynam współpracy na dwa tygodnie ani nawet na miesiąc przed maturą. Tata był zdziwiony i mówił, że nawet jeden dodatkowy punkt byłby sukcesem.
Wytłumaczyłem, że nauka potrzebuje czasu. Jeśli ktoś ma utrwalone błędne schematy, ich zmiana to proces na wiele tygodni, czasem miesięcy. W fizyce na przykład wielu uczniów myśli, że „siła jest zawsze potrzebna, żeby coś się poruszało”. To intuicja z życia codziennego, ale niezgodna z prawem Newtona. Zanim uczeń przyjmie, że ruch jednostajny nie wymaga siły, trzeba wielu przykładów i ćwiczeń.
Miałem też ucznia, który zamiast implikacji logicznej uparcie zapisywał równości. Twierdził: „ale wynik się zgadza”. Tłumaczyłem mu, że w matematyce nie chodzi tylko o wynik, lecz o poprawność rozumowania.
Dopiero gdy użyłem analogii z historii i życia społecznego, zrozumiał, że z fałszywych przesłanek można czasem dojść do prawdziwego wniosku – ale to czysty przypadek, a nie poprawny tok myślenia. Przełamanie tego nawyku zajęło wiele tygodni.
Powiedziałem więc tacie maturzysty, że szybkie zajęcia mogłyby przynieść odwrotny skutek – więcej zamieszania niż pożytku. Choć było mu trochę przykro, przyjął moją decyzję.I ja też miałem poczucie żalu, że nie mogę pomóc. Ale wiem jedno: skuteczna nauka to proces , a nie szybka poprawka na ostatnią chwilę.
Wiem, że im wcześniej zaczniemy, tym łatwiej jest uczyć dobrze. Mózg nastolatka bądź młodych dorosłych jest plastyczny, gotowy do budowania właściwych połączeń . Ale jeśli za długo karmimy go błędami czy lękiem, one też zostają – i wtedy każda lekcja to walka nie tylko z materiałem, ale i z dawnymi przekonaniami.
Spotykamy się online – przez MS Teams . Wirtualna tablica pozwala widzieć każdy krok rozumowania i każdą poprawkę. Rodzice mają spokój, bo wiedzą, że dziecko uczy się w bezpiecznym środowisku, a czas jest dobrze wykorzystany. Uczniowie mają komfort i poczucie, że naprawdę robią postępy.
Uczę też technik egzaminacyjnych – jak radzić sobie ze stresem, jak zarządzać czasem, jak szukać prostych rozwiązań w trudnych zadaniach. Bo często największym wrogiem ucznia nie jest trudne równanie, ale lęk przed porażką.
A kiedy ten lęk znika, zaczynają się wyniki, które naprawdę otwierają drzwi.
Cena zajęć to 180 zł za 45 minut. Ale prawdziwa wartość nie tkwi w tej liczbie. Bo każda lekcja to nie tylko zadania. To historia, którą piszemy razem. Historia o przełamywaniu barier. Historia o tym, że egzamin nie musi być końcem marzeń, ale początkiem nowej drogi.
Jeśli Twoje dziecko czuje, że matematyka, chemia czy fizyka odbierają mu wiarę w siebie – zadzwoń do mnie.
I jeszcze jedno – jeśli czytasz to jako uczeń programu IB albo A-Level, zatrzymaj się na chwilę i doceń to, że Twoi rodzice inwestują w Twoją przyszłość , płacąc czesne w prestiżowej szkole i dodatkowe korepetycje. To nie jest coś oczywistego. To jest ogromny dar i szansa, jaką dostajesz od życia. Wykorzystaj ją. Ucz się pilnie, bo to, co teraz włożysz w swój rozwój, będzie procentować przez całe życie. Twoi rodzice wierzą w Ciebie – teraz pora, byś Ty uwierzył w siebie i zrobił wszystko, by ich wysiłek i Twoja praca zamieniły się w sukces.
Od 25 lat pomagam uczniom odkrywać, że nawet najtrudniejszy egzamin można zamienić w trampolinę do sukcesu.I wiem jedno: każdy ma w sobie potencjał, by to osiągnąć.
Wystarczy tylko zrobić pierwszy krok.Nie wiem jednak, jak długo jeszcze będę udzielał korepetycji – może rok, może pięć, a może dziesięć lat. Ale wiem, że kiedyś ten moment nadejdzie i nasze drogi mogą się już nie spotkać.
Dlatego warto skorzystać z tej szansy teraz – bo edukacja to nie tylko przygotowanie do egzaminu, ale inwestycja w całe życie.
Na koniec chcę podziękować.
Dziękuję każdemu uczniowi , który kiedykolwiek powiedział: „Nie dam rady” – bo to właśnie te słowa są początkiem zmiany.
Dziękuję rodzicom , którzy ufają i powierzają mi edukację swoich dzieci – bo wiem, jak wielka to odpowiedzialność.
Dziękuję przyszłym uczniom , którzy dopiero zastanawiają się, czy warto zrobić pierwszy krok – bo wiem, że ten krok może zmienić ich życie.
I dziękuję nawet każdemu korepetytorowi , który czyta to ogłoszenie – bo niezależnie od konkurencji, łączy nas jedno: pragnienie, aby młodzi ludzie uwierzyli w siebie i w swoje możliwości.
Bo edukacja nie jest wyścigiem. Edukacja jest wspólnym wysiłkiem – i każdy, kto się do niego dokłada, zasługuje na wdzięczność.
Dostępność
Zakres lekcji
Miejsce lekcji
Napisz do użytkownika
Ostatnie opinie
wystawiono opinii: 7
Zgłosiłam się do Pana z pomocą w zakresie statystyki matematycznej. Niestety poziom bardzo niski, z pięciu zadań dwa zostały rozwiązane prawidłowo reszta niestety była rozwiązana z błędami! Pan Tomasz musiał podpierać się gotowymi rozwiązaniami tych zadań, gdyby nie to wyszłabym z niczym. Nie polecam, pieniądze wyrzucone w błoto!
Słabo. Nie jest facet na bieżąco z wymaganiami maturalnymi.
(17.09.2013, 18:40)
Przede wszystkim KOMPETENTNIE, rzetelnie, bezstresowo i MIŁO.
Zdałam właśnie poprawkę. Gdyby nie Pan Tomasz-myślę, że mogłoby się to nie udać, zważając na pewne okoliczności.
/ Dzięki Panu poradziłam sobie nawet z tymi dość podchwytliwymi pytaniami! A były, były. Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia w przyszłości, bo z pewnością Pana pomoc będzie jeszcze niezbędna; wraz z nadejściem nowego materiału.
Jestem zachwycona, dzięki temu Panu bez problemu zdałam poprawkę z badań operacyjnych, żałuję, że od razu do niego nie poszłam, bo zdałabym pewnie za pierwszym razem. Bardzo cierpliwy, bardzo dobrze, jasno i spokojnie tłumaczy. Będę polecać każdemu, kto będzie miał problem z badaniami!
Korepetycje na wysokim poziomie, poza tym bardzo sympatycznie. Egzamin ze statystyki zdany chyba tylko dzięki Panu! ;)
Gorąco polecam korepetycje z tym Panem. Fachowo i konkretnie bez straty czasu na zagadnienia nieistotne. Poza tym sympatycznie.

Naprawdę skuteczny korepetytor z dużym zasobem wiedzy i doświadczeniem. Żadne zadanie nie jest mu obce. Korepetycje w miłej atmosferze. Polecam



Wyślij wiadomość